Noc zapada, ciężko
Ziemia się obraca, normalnie
Zabierając jedynego przyjaciela, którego znam
On pozostawia wiele, jego imię "nadzieja"
Nie jestem nigdy kim chcę być
Jestem dwulicowy
I nie ukrywam tego
że to mi się podoba
kiedy płaczesz przeze mnie
Bo ja jestem pokręcony, pokręcony w środku
Strachy nocy topnieją
Pod ciepłym blaskiem odżywającego dnia
Wtedy my przybywamy
Mój cień wydłuża się wraz z moimi strachami
A moi przyjaciele kurczą się gdy noc nadchodzi
Kiedy słońce się wspina na parapety
A srebrna poświata ujeżdża wzgórza
Zostanę ocalony na cały jeden dzień
Dopóki słońce nie spocznie we wzgórzach
Nie jestem nigdy kim chcę być
Jestem dwulicowy
I nie ukrywam tego
że to mi się podoba
kiedy płaczesz przeze mnie
Bo ja jestem pokręcony, pokręcony w środku
Nie jestem nigdy kim chcę być
Jestem dwulicowy
I nie ukrywam tego
że to mi się podoba
kiedy płaczesz przeze mnie
Bo ja jestem pokręcony, pokręcony na umyśle
Jestem jak półautomat
Modlitwa moja jest schizofreniczna
Ale będę żył, tak będę żył nadal, tak będę żył nadal [4 razy]
Kiedy noc przeminie
Kurz opadnie a cienie się wypalą,
Wstanę i będę trwał
w oczekiwaniu na powrót nocy
Nie jestem nigdy kim chcę być
Jestem dwulicowy
I nie ukrywam tego
że to mi się podoba
kiedy płaczesz przeze mnie
Bo ja jestem pokręcony, pokręcony w środku
Nie jestem nigdy kim chcę być
Jestem dwulicowy
I nie ukrywam tego
że to mi się podoba
kiedy płaczesz przeze mnie
Bo ja jestem pokręcony, pokręcony na umyśle